wtorek, 29 sierpnia 2017

Japońska nieskończoność...

...czyli Infiniti G35


A dokładniej Infiniti G V35, pomimo tego iż emblematy ukazują G35... Cóż... Japończycy potrafią wszystko pomieszać. Tym niemniej samochód ten zasługuje na trochę uwagi z Waszej strony. Tym bardziej marka Infiniti, czyli "bogatsza wersja" Nissana, występująca od 1989 roku. Jednakże model ten produkowano w latach 2002-2007, i miał on być luksusową ostoją dla coupe oraz sedanów, szybkich sedanów. Zacznijmy jednak od wyposażenia. W podstawowej wersji dostawaliśmy: skórzaną tapicerkę, tempomat, drewniane wstawki, czujnik zmierzchu, elektrochromatyczne lusterko wsteczne oraz lusterka boczne, automatyczną klimatyzację dwustrefową, światła xenonowe czy elektrycznie ustawiane fotele.


Dodatkowo mogliśmy poprosić o nawigację, szyberdach, czy skrzynię automatyczną z pięcioma przełożeniami. Dużą zaletą Infiniti jest to, że jest bardzo mało awaryjne. Krąży stwierdzenie iż mało awaryjne auta produkowano do 2002 roku, a japońskie do 2006. Z pewnego źródła wiem, iż Infiniti może być bardzo awaryjne, lecz są to nowsze modele, produkowane od 2009 roku. Tym niemniej dużym atutem V35 jest całkiem niski poziom hałasu wewnątrz auta. Z drugiej strony słychać pomrukiwanie 3.5 litrowego V6 o mocach od 260 do 298 koni mechanicznych, pochodzące z Nissana 350z. Jeżeli zdecydujecie się na wersję z manualną, sześciobiegową skrzynią biegów, możecie odczuć pewne zmęczenie przy jeździe po mieście, ponieważ przełożenia mają dziwne zasięgi.


Drugim mocnym atutem Infiniti jest jego stylistyka, która powala, po prostu powala. Dostępność części zamiennych jest całkiem spora, ponieważ te z 350z czy Murano są identyczne, a odrobinę tańsze.



Płynnie przechodząc do minusów...
Duża masa własna, bo około 1500kg, sprawia iż nie czuć tych prawie 300 koni, pomimo 5.8 s dzielących nas od "pierwszej setki". Niestety waga przekłada się też na spore spalanie-około 16 litrów benzyny w mieście, natomiast 12 litrów na trasie.



Jeżeli chodzi o elementy eksploatacyjne, to na szczęście zawieszenie jest całkiem trwałe, tak więc na naszych drogach nie powinno być bardziej awaryjne, niż w każdym innym samochodzie. Jeżeli chodzi o klocki i tarcze hamulcowe, to za komplet na przednią oś należy zapłacić około 300zł, jednakże fabryczny zestaw hamulców Brembo nie cieszy się dobrą opinią, i użytkownicy doradzają zamianę na potężniejsze tarcze. Mowa tu o czterotłoczkowych zaciskach i tarczach o średnicy 355mm firmy Akebono. Jednakże istnieje wiele zamienników wartych rozważenia, nawet mniejsze(330mm) tarcze powinny wystarczyć. Powinienem powiedzieć teraz o amortyzatorach, tak więc za komplet amortyzatorów na przód należy zapłacić około 500 złotych.


Koszty utrzymania jednak mogą szybko wzrosnąć, jeżeli będziecie nadużywać silnika kiedy jest zimny, jednakże tego trzeba unikać w każdym samochodzie, lub jeśli przegapicie wymianę oleju, LUB jeżeli będziecie oszczędzać na oleju... Wtedy panewki mogą się obrócić.


W 2005 roku przeprowadzono face lifting, który usunął problemy z jakimi borykała się manualna skrzynia biegów czy sprzęgło, usunięto hamulce Brembo, powiększono ekran nawigacji, wprowadzono elektrycznie uchylane fotele(dla wersji coupe), dodano czerwone obszycie kierownicy oraz drzwi, zintegrowano zegarek z wyświetlaczem klimatyzacji. Generalnie zmieniono tylko wnętrze. Jeżeli chodzi o aspekt mechaniczny, to zmieniono odcięcie obrotów silnika na 7000 a zawieszenie sportowe zostało umieszczone w wersji podstawowej wyposażenia, chyba że wybieraliśmy skrzynię automatyczną.



Trochę się rozpisałem, ale ciężko opisać to auto w dwóch słowach, tak jak jego cenę na rynku wtórnym. Waha się ona w przedziale od 22500zł do aż 40000zł. Na szczęście większość egzemplarzy jest całkiem nieźle zadbana, a silniki nie narzekają zanadto na instalację gazową, tak więc możemy mieć za w miarę małe pieniądze luksusowe, przyciągające uwagę, mało awaryjne auto.


Jeżeli macie jakieś przemyślenia na temat tego Infiniti, dajcie znać w komentarzach. Jeżeli doceniacie moją pracę włożoną w tego bloga, to udostępniajcie tego, jak i każdego innego posta :D

niedziela, 20 sierpnia 2017

Lancia Thesis, czyli konkurencja dla niemieckich limuzyn.

W 2002 roku zaprezentowano wiele pięknych aut, na przykład Mercedesa W211 czy chociażby Audi A8 D3, no i to...


Wtedy ten ogromny grill oraz nieco zezowate reflektory ksenonowe straszyły ludzi w koszmarach, lecz dzisiaj Lancia Thesis zdaje się mieć bardziej przemyślaną sylwetkę niż niejeden samochód. Dziwnie ukształtowana blacha, nazywana maską, skrywała kilka ciekawych silników. Pierwszym z nich było pięciocylindrowe, turbodoładowane 2.0 o mocy 185KM, które nie lubi się z LPG. Jeżeli myślicie że 2.0T powinno palić około 11-12 litrów w mieście, to czeka Was zderzenie z rzeczywistością. Ten silnik spala około 15-16 litrów benzyny przy zróżnicowanej jeździe.
Przecież przy takiej limuzynie nie liczy się spalanie, pomyślicie... To prawda, ale sprzęgło wymaga wymiany po około 60 tysiącach kilometrów, bo po prostu nie jest wytrzymałe. Dodatkowo liczne błędy czujników, których kontrolki zapalają i się i gasną bez powodu. To już nie przystoi limuzynie.
Drugim bardzo popularnym motorem napędowym tej limuzyny było 2.4 JTD o mocy 150 koni mechanicznych. Jego niewątpliwym atutem jest szeroka dostępność części, tanich części. Jednostka ta nie została "wyżyłowana", dzięki czemu jest w stanie przejechać około 250 tysięcy kilometrów bez naprawy wtryskiwaczy czy koła dwumasowego. Niestety wątpię że ktokolwiek chciałby przejechać tyle kilometrów osiągając pierwszą "setkę"  po 10 sekundach, spalając około 11.5 litrów ropy na 100 kilometrów. Lubianym silnikiem jest 3.0 V6 o mocy 215 koni mechanicznych. Bardzo dużo polskich kierowców uzbraja ten silnik w instalację gazową. Chwalą sobie to połączenie, jednakże trzeba wspomnieć że silnik ten może mieć problemy z uszczelką pod głowicą. Dodatkowo skrzynia biegów lubi szarpnąć przy zmianie biegów.


Tył tej rzadkiej limuzyny wygląda o niebo lepiej niż przód. Bagażnik nie jest zbyt pokaźny jak na limuzynę, lecz 400 litrów to wielkość zdecydowanie wystarczająca. Ograniczenie bagażnika wpłynęło jednak na wygodę i komfort jazdy, który jest po prostu ogromny.


Wewnątrz Lancii Thesis mogliśmy znaleźć kolorową nawigację satelitarną, telewizję, internet, telefon, podgrzewane oraz elektryczne fotele, czterostrefową automatyczną klimatyzację, 4 elektryczne szyby, elektryczne lusterka, adaptacyjny tempomat, czujnik zmierzchu, automatyczny hamulec postojowy, rozpoznawanie kierowcy i automatyczne ustawianie ustawień pod niego, bezkluczykowy dostęp do auta, utrzymywanie temperatury wewnątrz podczas upałów, oraz podgrzewanie płynu chłodniczego aby szybciej nagrzać wnętrze auta w zimie... Na prawdę sporo udogodnień dostawaliśmy w standardowej wersji tej limuzyny. Niestety jako że jest to włoskie auto, to bardzo dużo usterek związanych jest właśnie z tymi udogodnieniami, szczególnie dzisiaj, kiedy kilka z nich może już nie działać. Ciekawym dodatkiem w tejże Lancii były piloty do radia czy telewizji.


Lancia, poza użyciem magnezu do niektórych elementów wyposażenia, pieczołowicie wykończyła wnętrze, co było niespotykane dla włochów. W 2006 roku, na setną rocznicę istnienia marki, Lancia wypuściła Thesis Sportiva, która mogła otrzymać tylko dwa kolory-srebrny lub czarny. Oczywiście oba metaliczne, oczywiście kosztowała więcej, oraz miała więcej aluminiowych wstawek, oraz 18-calowe felgi aluminiowe.


Typowymi bolączkami Lancii Thesis są resory przedniej i tylnej osi. Są po prostu delikatne, ponieważ aluminiowe. Niestety konstrukcja tylnego zawieszenia jest tak skomplikowana, że nie można użyć zamienników, a oryginały należy ściągać z Włoch... Jest tak, z powodu zaledwie 16 tysięcy egzemplarzy, które wyprodukowano. Za tarcze i klocki hamulcowe należy zapłacić około 320zł, natomiast za amortyzatory 380zł. Biorąc pod uwagę klasę tego samochodu to mało, ale należy też pamiętać o usterkach, o których wspomniałem... Ceny wahają się pomiędzy 8 a 20 tysiącami złotych. Niestety nie możemy tu mówić o zadbanym egzemplarzu, ponieważ w każdym momencie może się coś w niej zepsuć. Z drugiej strony wcale nie musi tak być jeżeli ktoś wie jak obchodzić się z Thesis'em.



niedziela, 6 sierpnia 2017

Mazda 323

Mazda 323 jest małym, miejskim samochodem, którego produkcję rozpoczęto już w 1977 roku. Przez 40 lat dzielnie służy wielu małym rodzinom, czy nowym kierowcom.


Zacznę od piątej generacji, którą tworzono w latach 1994-1998 i wtedy zyskała ogromną popularność, którą cieszy się do dzisiaj. Mazda 323 wychodziła w kilku wersjach nadwoziowych oznaczonych konkretnymi literami. Pierwszą z nich jest 323C, czyli trzydrzwiowy hatchback:


 323F-pięciodrzwiowy liftback, 323P-trzydrzwiowy hatchback, oraz 323S czyli czterodrzwiowy sedan.


U nas zdecydowanie najpopularniejszą wersją nadwoziową jest F, której ergonomiczne wnętrze doskonale ukazuje myśl technologiczną konstruktorów. Postawiono na minimalizm, dzięki czemu nie ma we wnętrzu niepotrzebnych przycisków. W zamian za to znalazło się miejsce na uchwyty na kubki.


Dlaczego właściwie Mazdę 323 polubiło tak wiele osób?

Pierwszym powodem jest bardzo dobrze pracująca skrzynia biegów, której jedynym mankamentem może być kapryśny wsteczny, którego czasem trzeba wbić drugi raz. Kolejnym plusem jest niezawodność stojąca na bardzo wysokim poziomie. Zwłaszcza w jednostce 1.3 75KM, której spalanie jest na poziomie 6 litrów benzyny w trasie. Bardzo często wybieraną jednostką napędową jest 1.5 o mocy 88KM, która również jest bardzo niezawodna, lecz jej spalanie stoi na nieco wyższym poziomie, bo 7 litrów benzyny w trasie. Pomimo wysokiej bezawaryjności tych jednostek napędowych pojawia się problem "brania oleju". Na szczęście w małych ilościach. Jednym z plusów powoli zamykających listę "za" Mazdy 323 jest jej wygląd oraz podatność na modyfikacje wizualne. Po prostu ciężko ją oszpecić. Dodatkowo bogate seryjne wyposażenie tworzą z tego samochodziku całkiem dobrą alternatywę dla niemieckich samochodów.


Poza wieloma plusami są też minusy tego auta z klasy niższej średniej. Pierwszym, zaraz po ubytkach oleju(powyżej 270 tysięcy przebiegu Mazda spala od litra do nawet 2.5 litrów oleju na 1000 kilometrów), jest poziom hałasu wewnątrz samochodu. Głównym źródłem hałasu są nadkola, które podczas deszczu wywołują głośne szumy, które na dłuższych trasach mogą być uciążliwe. Z drugiej strony Mazda 323 została stworzona bardziej do miasta, niż na autostrady. Jednakże patrząc na topowy silnik można pomyśleć co innego. Mówię o 2.0 V6 o mocy 144KM, które pozwala na całkiem sporo zabawy przy umiarkowanym spalaniu.


Jedynym silnikiem jaki mogę odradzić jest 2.0 diesel o mocy aż 71KM. Na przestrzeni lat okazał się awaryjny i bardzo powolny, co po prostu nie przystoi takiemu pociesznemu samochodzikowi.

Koszty

Za klocki i tarcze hamulcowe, na przednią oś, należy wydać około 200zł, natomiast za amortyzatory wydamy niecałe 250zł.

Jeżeli interesujecie się zakupem Mazdy 323 piątej generacji w dobrym stanie, powinniście naszykować około 4000zł. Nie jest to wygórowana kwota, jednak trzeba pamiętać że jest to auto stare, które ma tendencję do rdzewienia. Typowymi miejscami, które lubi "ruda" są: wlew paliwa, nadkola, tylna klapa czy podłoga. Na szczęście nie jest tak źle jak z Mazdami produkowanymi po 2002 roku...



Jeżeli piąta generacja Mazdy 323 jest dla Was za stara, to ciut nowsza, czyli szósta, produkowana była w latach 1998-2003.


Konstruktorzy z Japonii zwęzili gamę nadwoziową tego miejskiego kompaktu. Istnieją 323F oraz 323S.


Jeżeli chodzi o bezawaryjność to możemy liczyć na podobny poziom co jej poprzedniczki, lecz wygląd został poprawiony tylko w wersji sedan. Cóż... coś za coś. Polecanymi silnikami są benzynowe 1.5 o mocy 88KM, 2.0 131KM, oraz 2.0 TDI o mocy 101KM. Dzięki całkiem silnym jednostkom napędowym i ogromie miejsca wewnątrz, Mazda 323 w wersji sedan jest bardzo dobrym autem dla rodziny. Ilość miejsca zawdzięczać trzeba płycie podłogowej z Mazdy 6. Powoli kończąc tę wycieczkę do Japonii muszę wspomnieć o słabej jakości tapicerce, która często jest wytarta, a rdza lubi się panoszyć po nadkolach i podłodze.


Na szczęście koszty eksploatacyjne są niskie, także na zabezpieczenia przed korozją jeszcze zostanie kilka groszy. Za klocki i tarcze hamulcowe należy wydać około 200zł, natomiast za amortyzatory, również na przednią oś-350zł.

W 2002 roku przeprowadzono modernizację "Madzi" i delikatnie zmieniono wygląd lamp.


Jeżeli chcielibyście zakupić Mazdę 323 szóstej generacji, w dobrym stanie, musicie przeznaczyć około 5000zł.

Za tak niskie pieniądze dostaniecie auto, które wygodą czy przestronnością bije na głowę Golfy, czy Astry...


Co Wy sądzicie o "Madzi"? Dajcie znać w komentarzach! :D